Są czytelnicy, którym trudno zrozumieć związek tytułu „Zabić drozda”* z treścią książki. Rzeczywiście, tytuł jest dobry, łatwy do zapamiętania, ale nie od razu domyślamy się, kto jest drozdem i dlaczego został zabity.
Akcja tej świetnie napisanej książki rozwija się powoli i dla oczekujących sensacji pierwsza część staje się chwilami nużąca. Dopiero mniej więcej w połowie przyspiesza i zaczynamy rozumieć, jakie jest jej główne przesłanie.
Być może trzeba przeczytać książkę powtórnie, nie goniąc za biegiem zdarzeń, by zauważyć kilka nakładających się na siebie warstw, z których każda daje wiele do myślenia. Miasteczko Mycomb w stanie Alabama w połowie lat 30. XX w., kiedy rozgrywają się wydarzenia, składa się z białych mieszkańców o mentalności w większości konserwatywnej oraz pogardzanych przez nich Afroamerykanów, zamieszkujących obrzeża tej „starej mieściny” i wykonujących prace fizyczne, których nie podejmują się biali. Rzut oka na stosunki panujące chociażby w szkole przekonuje nas, że podziałów społecznych jest więcej, także wśród białych. Tworzą je przede wszystkim różnice materialne.
Stosunki w miasteczku są pełne napięć. Działa tu modelowa kontrola społeczna, wszyscy się nawzajem obserwują, pouczają, obgadują, komentują lokalne sensacje. Jeśli pojawiają się problemy, to większość czeka biernie aż „ktoś się tym zajmie”, kto oczywiście poniesie konsekwencje swojego zaangażowania. Istnieje też małomiasteczkowa „czarna owca”. To rodzina Radleyów nieutrzymująca kontaktów z otoczeniem, a przez to podejrzewana o najgorsze cechy i zamiary. Bieg wypadków zweryfikuje te oceny.
Na tym społecznym tle rodzina adwokata Atticusa Fincha, w której wychowuje się dwójka bohaterów opowieści: 8-9 – letnia Smyk (Jean Louise) oraz jej 12-13 – letni brat Jem (Jeremy), wydaje się wyjątkowa. Choć dzieci sprawiają ojcu kłopoty (ich matka nie żyje), to jednak nigdy nie stosuje on przemocy ani nawet nie podnosi głosu. Spokojnie tłumaczy im, co złego zrobiły i jak należy postępować, a przede wszystkim stara się znajdować czas na rozmowę z nimi i odpowiadanie na ich pytania, choć może wolałby poczytać gazetę. Naczelną zasadą wychowawczą Atticusa jest postępowanie zgodne z własnymi przekonaniami. Daje tym przykład uczciwości, choćby – jako obrońca „czarnych” – ryzykował własnym życiem. Dzieci go uwielbiają i, jak pokazuje rozwój wydarzeń, są gotowe narażać się dla ojca na poważne niebezpieczeństwa.
Drugie tło opisywanych zdarzeń ma wymiar ogólnoamerykański. Choć mija kilkadziesiąt lat od zniesienia niewolnictwa (lata 1864-65), to nadal biali żyjący z pracy „kolorowych” traktują ich jak gorszą „rasę” i są zdecydowanie przeciwni przyznaniu im równych praw. Widać to zwłaszcza przed sądami. Atticus wyjaśniał synowi, dlaczego ława przysięgłych orzekła winę jego czarnego klienta, choć fakty wskazywały na jego niewinność: „W naszych sądach, kiedy na jednej szali jest słowo czarnego, a na drugiej słowo białego, wygrywa zawsze biały”. W innym miejscu, w czasie dyskusji z bratem na temat różnic między ludźmi, dziewięcioletnia Smyk zauważa: Myślę, że jest tylko jeden rodzaj ludzi. Ludzie.
To przesłanie znalazło wyraz w latach 50. i 60., kiedy Amerykę ogarnęła fala protestów Afroamerykanów. Ich liderem był pastor Martin Luther King domagający się równouprawnienia dla czarnej mniejszości. Bezpośrednim powodem wydarzeń było aresztowanie czarnej kobiety, która nie ustąpiła białemu miejsca w autobusie. W odpowiedzi czarni Amerykanie przestali korzystać z autobusów narażając na straty przewoźników.
Do historii przeszło przemówienie Kinga „I have a dream” (Mam marzenie), w którym opowiada o swoim pragnieniu równości między ludźmi. King za swoje marzenia i przeciwstawianie się segregacji rasowej został zamordowany (1968), podobnie jak sto lat wcześniej prezydent Abraham Lincoln (1865), który przyczynił się do zniesienia niewolnictwa (uchwalenie 13 poprawki do Konstytucji USA).
Harper Lee urodziła się (1926) i mieszkała w tym samym stanie Alabama, co Martin Luther King, o 3 lata od niej młodszy. „Zabić drozda” napisała niewątpliwie pod wpływem atmosfery i wydarzeń, których była świadkiem i które sama przeżywała, książka ma bowiem wątki autobiograficzne. Została wydana w Stanach Zjednoczonych w 1960 r., później była tłumaczona i wielokrotnie wydawana w wielu krajach w olbrzymich nakładach. Rok po pierwszym wydaniu autorka otrzymała za nią Nagrodę Pulitzera, krótko potem na podstawie książki nakręcono w Ameryce film, który zdobył nagrodę na festiwalu w Cannes.
Tytuł książki odwołuje się do jej fragmentu, w którym Smyk wspomina, jak ojciec podarował jej i bratu wiatrówki, jednak nie uczył ich strzelać. Ostrzegł tylko, że grzechem jest zabić drozda. Przyjaciółka dzieci, pani Maudie, wytłumaczyła im, dlaczego: „Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda”.
Kto więc jest symbolicznym drozdem, którego zabito fałszywym oskarżeniem i niesprawiedliwym wyrokiem, choć był dobrym człowiekiem? Bez wątpienia czarnoskóry Tom Robinson, którego bronił przed sądem Atticus Finch. Jego śmierć była niesprawiedliwa i bezsensowna. Wyrok na Toma był także wyrokiem na jego żonę i dzieci, którzy zostali bez środków do życia. Był to więc grzech podwójny, popełniony przez członków wymiaru sprawiedliwości.
Dziś w stosunkach międzyludzkich wśród Amerykanów dominują życzliwość i niechęć do oceniania innych. Z drugiej strony używa się określenia „przyjazne sąsiedztwo”, które w tak zakamuflowany sposób oznacza okolicę niezamieszkaną przez czarnoskórych. Z pokolenia na pokolenie dziedziczą oni biedę, a tym samym gorsze szanse na zdobycie dobrego wykształcenia i lepiej płatnej pracy. Więzienia nadal są zapełnione przez tę mniejszość.
Z drugiej strony bieda i bezdomność to problem w Ameryce coraz mniej zależny od koloru skóry, za to dotykający w coraz większym stopniu emerytów. Ludzie boją się poważniejszych chorób, bo leczenie rujnuje. Bez pieniędzy nie ma dostępu do dobrej służby zdrowia. Bieda i bezdomność mają więc charakter systemowy, związany z ustrojem.
Od czasu napisania „Zabić drozda” zmieniło się podejście i polityka wobec czarnoskórych, ale przyszły nowe problemy, dotykające ogół społeczeństwa.
Pomimo umiejscowienia opisu przemocy rasowej w połowie lat 30. XX wieku w stanie Alabama, przesłanie książki ma charakter uniwersalny. Jest ostrzeżeniem, także dla nas, współczesnych, abyśmy nie ulegali presji większości, jeśli ta większość głosi nienawiść wobec grup innej narodowości, koloru skóry, wiary, przekonań. Poczucie elementarnej sprawiedliwości i uczciwość wymagają od nas, abyśmy w razie konfliktów społecznych i politycznych kierowali się przede wszystkim własnym sumieniem, licząc się z ryzykiem poniesienia za to różnego rodzaju konsekwencji.
Tadeusz Paciorek, Hanna Świeszczakowska
*Harper Lee, „Zabić drozda”, Książka i Wiedza, 1975